Kilian Jornet biegacz ekstremalny
Kilian Jornet – skialpinista i biegacz długodystansowy z Hiszpanii, a konkretnie z Katalonii. Cóż można napisać o człowieku, który biegnąc śpi, je, pije, krótko mówiąc żyje. Wiele oczekiwałem po książce, którą swego czasu wygrałem… w programie telewizyjnym Biegajmy razem. Samego Kiliana poznałem wcześniej, czy to czytając informacje na stronach biegowych czy też oglądając na Youtube. Właśnie tutaj natknąłem się na film, po obejrzeniu którego stwierdziłem, że książka będzie bardzo ciekawą propozycją dla biegacza.
Duża chmura, mały deszcz
Książkę jak już wspomniałem, zacząłem czytać z wielkim entuzjazmem oczekując wspaniałych opisów przyrody, opisów tego co odczuwa biegacz pokonując górskie szczyty, stawiąc swoje stopy na śliskich od porannej rosy i mgły kamieniach słuchając śpiewu ptaków, obcującego ze zwierzętami w miejscach gdzie ludzie docierają bardzo rzadko. Chciałem przenieść się w świat człowiek, który patrzy na niego z innej perspektywy, dotrzeć z nim przez góry i doliny, mijając rzeki i jeziora do miejsc tak niedostępnych i pięknych, że aż trudno to sobie wyobrazić.
Zszedłem z trasy
Pierwsze strony chłonąłem jak stażysta w dziale księgowości – otwarta gęba i wielkie oczy. Potem jednak zaczęło do mnie docierać, że to co czytam, zaczyna być po prostu nudne. Z każdą kolejną stroną entuzjazm opadał, i w końcu książka trafiła nieprzeczytana na półkę. Jednak jako ambitny biegacz i tym samym czytelnik postanowiłem ją dokończyć. Zrobiłem to w ostatnią środę i zdania nie zmieniłem. Autor coś próbuje przekazać, pisze „Pamiętam, jak leżeliśmy we dwoje po wspaniałym dniu treningu, a moje oczy błyszczały na wspomnienie tego, co przeżyłem. Przykryty kołdrą zaczynałem mówić. Wyjaśniałem co robiłem i widziałem podczas treningu, przeżywając to jeszcze raz…”. Tak naprawdę niewiele dowiadujemy się co tak naprawdę Kilian widzi i przeżywa.
Emocje pozostały w górach
Jestem przekonany, że przekazuje czytelnikom tylko część siebie, skrzętnie ukrywając to co najbardziej wpływa na nasze emocje. W jednym z rozdziałów zarzuca swojej rozmówczyni, że jest egoistką „bo przeżywa niezwykłe rzeczy i zachowuje je wyłącznie dla siebie. A przecież powinna dzielić się nimi z pozostałymi ludźmi.” Według mnie Kilian Jornet jest takim samym egoistą, chociaż w książce zdecydowanie temu zaprzecza. Książkę polecam tylko dlatego, że warto czytać, ale z góry uprzedzam, że nie dla każdego będzie motywująca i zachęcająca do wyjścia i oglądania na żywo otaczającego świata. Nie znajdziecie w niej żadnych porad, może kilka bardzo ogólnych na dodatek znanych prawie wszystkim biegaczom.
Podsumowaniem niech będzie fakt, że ostatni rozdział, w którym Jornet opisuje swój udział w UTMB liczy ledwie… 13 stron. Jestem przekonany, że na tyle może rozpisać uczestnik ciekawego biegu na dyszkę. Pomimo tego uważam, że jest to pozycja warta przeczytania. Ja tylko chciałem więcej emocji, których Kilian Jornet nie opisał.
Pozdrawiam do zobaczenia na trasie!
Sprawdź co proponuje Runner’s World